Kolejka jest tak długa, że nie jesteś w stanie dostrzec kasjera. Stoisz i zastanawiasz się co zrobić. Rzucić wszystko w cholerę i wyjść? Tego nie zrobisz, bo będziesz musiał przyjść po raz drugi. W końcu z głośników pada komunikat. „Za chwilę otworzymy dla Państwa następną kasę”. Cały tłum wyrywa do przodu, byleby tylko znaleźć się na początku nowej kolejki. Nie wyrywasz się, bo i tak wiesz, że będziesz na końcu. Nikt tego nie lubi. Ile razy zdarzyło się Tobie migrować pomiędzy kolejnymi kasami? Zapewne najczęściej plułeś sobie w brodę, bo Twój pierwszy wybór był najlepszy.
Okazuje się, że w tak niepozornej sytuacji można ocenić pewne cechy naszego charakteru. Czy tym zachowaniem rządzi jakaś reguła? Zbadali to na Harvardzie, udowadniając że duży wpływ na takie a nie inne nasze zachowanie ma ciągłe dążenie do bycia najlepszym w najłatwiejszy sposób. Cierpliwość. Ilu z Was w swoim CV chwali się takim stwierdzeniem? Etymologicznie znaczenie tego słowa mówi o znoszeniu ze spokojem przeciwności i trudności, charakteryzuje osobę, jaką kogoś kto umie czekać. Pochodzi od czasownika cierpieć, zatem nic dziwnego, że cierpliwość właśnie z cierpieniem najczęściej nam się kojarzy.
Być cierpliwym
Być cierpliwym. Czyli? Niemal codziennie zmagamy się z tym problemem i wiemy że nie jest to łatwa sprawa. Bardzo często oczekujemy czegoś na już. Teraz. Nie jutro, za tydzień, rok. Dlatego często zniechęcamy się, rezygnując z podjętych działań tylko i wyłącznie dlatego, że nie widzimy wymiernych i satysfakcjonujących nas efektów włożonej przez nas pracy. W końcu następuje moment, gdy mówimy “dość” twierdząc, że nie mamy już siły ani ochoty, aby dłużej czekać. I co wtedy…? Przestajemy wierzyć, że to, o co prosimy, spełni się w swoim czasie. Niecierpliwość nie dość, że nic nam nie daje to jeszcze dużo zabiera.
Twierdzisz, że Ciebie to nie dotyczy. Nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo się mylisz. Najprostsze przykłady znajdziemy w naszym codziennym życiu.
Wracasz po pracy do domu, dzień był stresujący, urwanie głowy i nie miałeś czasu pomyśleć o drugim śniadaniu, czy innym lunchu. Dostajesz coraz silniejsze sygnały od własnego mózgu, że jesteś głodny. Nie zwracasz uwagi na to, że w kuchni gotuje się obiad, który za kilkanaście minut będzie gotowy. Na stole leżą ciastka. Nawet specjalnie nie próbujesz walczyć ze swoją podświadomością i po chwili Twoja dłoń mimowolnie pobiera słodkości. Na jednym się nie kończy. Usprawiedliwiasz się tym głodem i że przecież to nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy. Tylko później spodnie jakby się kurczą.
Gdzie leży problem?
Takim obiadem w naszym życiu są często wspaniała rodzina, inspirująca praca, piękne marzenia. Nie chcemy być cierpliwi, bo świat oczekuje zupełnie czego innego. Nowy rok kalendarzowy to dla wielu osób przyczynek do podjęcia jakiś postanowień. Moment, gdy możemy zostawić za sobą to co było, rozpoczynając coś nowego. Skupiamy się na poszukiwaniu odpowiedzi jak możemy najlepiej siebie zmotywować. Nie patrzymy na nasz cel realistycznie oczekując, że osiągniemy zamierzony efekt w jak najkrótszym czasie. Taka koncepcja jest brutalnie weryfikowana przez bezwzględną rzeczywistość. Dobrze to widać na siłowniach, gdy 2 stycznia frekwencja wzrasta o 200-300%. Niewielu starcza zapału na dłużej niż miesiąc, bo na tyle wykupili zapewne promocyjny karnet.
Droga, którą kroczymy bardzo często jest stroma, wyboista i pełna przeszkód. Choć na początku wydaje się być prosta i klarowna. W pewnym momencie staje się urwiskiem prowadzącym w otchłań bez rozwiązania i dalszych możliwości. Tak przynajmniej nam się wydaje. Poddajemy, bo przecież nie tak miało być. Nie lubimy przegrywać, nie lubimy być ostatni. Bo przecież nie tak miało być. I nie trzeba być profesorem Harvarda by to zrozumieć.
Doświadczamy pewnego rodzaju zjawiska – im droga jest cięższa, tym mamy mniej sił na dalszą walkę. To jedynie nasz mózg próbuje to w taki sposób interpretować. Im ciężej, tym bliżej celu. Taką retorykę powinniśmy przyjąć. To tak jak z wchodzeniem na szczyt. Z dołu wygląda on pięknie, ale to co możemy dostrzec z wierzchołka wprawia nas w jeszcze większy zachwyt. Zmieniając własne myślenie i postrzeganie swojej wartości Twoja motywacja, która na początku jest zwykle spotęgowana jest euforią nie ulotni się i nie zachwieje.
Nie bój się przegrywać
Rezygnujemy z wielu rzeczy zanim tak naprawdę się dobrze za nie zabierzemy z jednego, błahego powodu. Boimy się porażki. Widząc trud jaki musimy ponieść odpuszczamy już na samym początku naszej drogi, mając zawsze jakieś usprawiedliwienie i wymówkę. Wielu z nas mając poczucie bezsilności i zwyczajnej ludzkiej słabości poddaje się za każdym razem ilekroć plan zawodzi. A to nie plan jest ważny a cel do jakiego dążymy. Plan zawsze można zmienić.
Od pewnego czasu trwa moda na realizowanie projektów. Nie, nie unijnych, bo z nich niewielka część zasługuje na miano projektu przez duże P. Ale wiele firm, w szczególności korporacji swoją działalność opiera na projektach. Wykorzystują standardy, metodyki i dobre praktyki, których jest zbyt wiele by je wymieniać, ale ich wspólnym mianownikiem są dwie rzeczy: elastyczność i ciągłe doskonalenie się. Zobaczmy, że nasze życie to taki projekt. Zaimplementujmy sobie tego Scruma, Kanbana czy Six Sigmę.
Żyjemy w błędnym przekonaniu uznając że każda zła decyzja, niezdolność do rozwoju i bycie niewystarczająco dobrym, nie pozwalają nam osiągnąć czegoś więcej, niż zwyczajność. Oskarżamy osoby trzecie – w końcu ktoś musi być winien zaistniałej sytuacji. Skumulowanie oskarżycielskich myśli doprowadza do zagubienia i poczucia osamotnienia. Przegrana, to wbrew pozorom cenna lekcja ugruntowująca naszą siłę, pozwalająca na wyciągnięcie wniosków do zastosowania w przyszłości.
Kończąc
Cierpliwość jest nam niezbędna do opanowania własnych emocji i oczekiwań. Pośpiech i samodoskonalenie nigdy nie idą w parze. Kto w drodze na szczyt próbuje przeskakiwać po kilka stopni, ten albo nie dotrze do celu albo będąc już na samej górze zorientuje się, że nie poznał nawet połowy z tego, czego mógłby doświadczyć.