Passo dello Stelvio, magiczna przełęcz w Alpach Wschodnich jest dwa większości osób które jeżdżą na rowerze jednym z celów na bucked list. Znana jako „Królowa Alp”, do której prowadzą trzy epickie podjazdy, które codziennie przyciągają setki kolarzy pragnących pokonać swoje granice i przeżyć coś niesamowitego. Drogi prowadzące do szczytu to nie tylko fizyczne wyzwanie, ale także duża historia kolarstwa, zwłaszcza w kontekście Giro d’Italia.

48 Zakrętów do raju

Zaczynamy od Wschodniego Podjazdu z Prato allo Stelvio (Prad am Stilfserjoch). To 25 kilometrów czystej adrenaliny, gdzie trzeba różnica przewyższeń sięga 2000 metrów. Ale prawdziwa atrakcja to 48 ostrych zakrętów. Tak, dobrze czytasz – 48! Każdy z nich jest jak mini-szczyt, który musisz pokonać. Codziennie setki kolarzy stają twarzą w twarz z tym wyzwaniem, śmiejąc się (albo płacząc) na myśl o każdym zakręcie.

Pierwsze kilka kilometrów, które prowadzą przez las jest łagodne, jakby chciało nas oszukać, że to będzie miła przejażdżka. Ale potem, nagle, nachylenie skacze do 15%, a ty zaczynasz zastanawiać się, czy przypadkiem nie lepiej było zostać w łóżku. Na szczęście, widoki są warte każdego potu (i łez). To prawdziwy test wytrzymałości i umiejętności, który każdemu zapadnie w pamięć.

Lodowce, tunele i zakręty

Teraz czas na zachodni podjazd z Bormio. Tu zdobywamy wysokość 1533 metrów na przestrzeni 21,5 kilometra. Krótszy? Może. Mniej wymagający? Zdecydowanie nie. Ta trasa oferuje nie tylko strome wspinaczki, ale także przelot przez ciemne tunele wykute w skałach oraz widoki na lodowiec Stelvio. Już brzmi epicko, prawda?

Najbardziej znany odcinek to tzw. „Tornado” – seria ostrych zakrętów, które sprawią, że poczujesz się jak w wirówce. Codziennie setki kolarzy podejmują to wyzwanie, pokonując własne słabości i ciesząc się z każdego zdobytego metra. A gdy przejeżdżasz przez te tunele, możesz poczuć się jak bohater filmu akcji – tyle że zamiast ratować świat, próbujesz dotrzeć na szczyt bez upadku z roweru.

Dzikość w najlepszym wydaniu

Ostatni, ale nie mniej ważny, to podjazd ze szwajcarskiego miasteczka Santa Maria Val Müstair. Trasa ma 28 kilometrów i oferuje unikalne widoki na dolinę Val Venosta oraz lodowce Ortler. Choć mniej popularna, jej dzikość i surowość przyciągają tych, którzy pragną spokoju i bliskości z naturą.

Podjazd rozpoczyna się od kilkunastu zawiniętych zakrętów, które im wyżej przechodzą w dłuższe proste odcinki. Końcowe kilometry są prawdziwą próbą siły i determinacji. To miejsce, wymaga od kolarzy bardzo wiele trudu. Tutaj można prawdziwie sprawdzić swoje granice, marząc o chwili triumfu na szczycie. A gdy już tam dotrzesz, czujesz się jak zdobywca dzikich terenów – z nogami jak z galarety, ale z sercem pełnym satysfakcji.

Jadąc od Szwajcarii tak naprawdę zdobywa się dwie przełęcze. Początkowo – graniczną przełęcz Umbrail, która rozdziela Włochy i Szwajcarię, by następnie po krótkim zjeździe znaleźć się na finałowych kilometrach podjazdu od strony Bormio, który prowadzi na sam szczyt Passo dello Stelvio.

Passo dello Stelvio w Giro d’Italia

Passo dello Stelvio odegrało kluczową rolę w historii Giro d’Italia. Pierwszy raz pojawiło się na trasie wyścigu w 1953 roku, kiedy to legendarna wspinaczka Fausto Coppiego zapewniła mu zwycięstwo i utrwalenie swojej legendy. Od tamtej pory przełęcz ta była świadkiem wielu niezapomnianych momentów, dramatycznych wspinaczek i epickich zwycięstw.

Dzisiaj nazwą Cima Coppi nazywany jest najwyższy punkt Giro d’Italia. Co jakiś czas przełęcz znajduje się na trasie wyścigu, ale bywa że – jak w tym roku – organizatorzy muszą modyfikować trasę ze względu na zalegający wciąż w maju śnieg na podjeździe. Jednak, gdy wyścig tutaj dociera, to wspinaczka na Passo dello Stelvio jest zawsze jednym z najważniejszych punktów wyścigu. Tutaj rozgrywają się decydujące momenty, które kształtują losy wyścigu i zapisują się złotymi literami w historii kolarstwa. Każdy zakręt tej przełęczy jest świadkiem historii, gdzie łzy i pot mieszają się z triumfem i upadkiem.

Przeżyć więcej

Niech będzie tu i nieco anegdot. Legenda mówi, że pewnego dnia rowerzysta, który zdobył przełęcz, zapomniał kluczyków do swojego auta na dole i musiał wrócić na rowerze! Innym razem, kolarz przebrany za jednorożca wjeżdżał na szczyt, śpiewając operowe arie – bo dlaczego by nie? Passo dello Stelvio przyciąga nie tylko śmiałków i marzycieli, ale również tych, którzy chcą zaznać szaleństwa.

To również miejsce, gdzie spotykają się ludzie z różnych stron świata. Możesz usłyszeć języki z każdego kontynentu, zobaczyć rowery każdej marki i podziwiać kolarzy w każdej możliwej formie. Jedno jest pewne: gdy już tam dotrzesz, doświadczasz niezapomnianej przygody, która zostaje z tobą na zawsze.

Passo dello Stelvio, z jego trzema epickimi podjazdami, pozostaje ikoną w świecie kolarstwa. To miejsce, gdzie historia spotyka się z teraźniejszością, a marzenia kolarzy z całego świata splatają się z majestatem Alp. Niezależnie od tego, czy jesteś zawodowym kolarzem, czy amatorem, Passo dello Stelvio zawsze będzie wyzwaniem, które inspiruje do działania i przypomina o potędze ludzkiego ducha. I choć droga na szczyt bywa kręta, to warto sięgnąć po marzenia i wjechać na samą górę, nawet jeśli po drodze trzeba będzie śpiewać i krzyczeć wniebogłosy.

Udostępnij

O autorze

Jeździmy na rowerach i poznajemy piękne miejsca. Tutaj je opisujemy i zachęcamy do wypraw małych i dużych.