Spoglądasz do tyłu chcąc utrwalić w pamięci widok całego pasma Sudetów, jakie możesz tutaj dostrzec. Widok, który wydaje się nie mieć końca, cały horyzont wypełniają mniejsze i większe wzniesienia. Przy dobrej pogodzie wytrawne oko dostrzec może szczyty od Izerów aż po Tatry. Ta perspektywa ma w sobie coś niesamowitego. Coś pozwalającego uwierzyć, że to co najlepsze masz dopiero przed sobą. Spoglądasz w prawo na Nadziejów zastanawiając się nad genezą nazwy miejscowości – może jest zbieżna z Twoimi myślami?
Mimo pochmurnej pogody bez problemu dostrzegasz potężnego i wciąż ośnieżonego Pradziada górującego nad okolicznymi wyniosłościami. Jego teraźniejsza niedostępność dla Twoich dwóch kółek jest swego rodzaju alegorią. Nie zawsze wszystko jest dla nas dostępne na żądanie. Czasami musimy cierpliwie zaczekać, krążyć wokół po mniejszych Rychlebach przygotowując się na więcej. Musimy próbować wspiąć się wyżej i wyżej, by w końcu dostrzec tą upragnioną, odśnieżoną ścieżkę. Proza ludzkiego życia – myślisz sobie.
Rychleby. No właśnie. To o nich dzisiaj słów kilka. Precyzyjniej rzecz ujmując Rychlebskie Hory, albo w polskim tłumaczeniu Góry Złote. W geograficznym skrócie rozciągają się od Przełęczy Kłodzkiej, czy ściślej w okolicach Złotego Stoku i ciągną aż do Przełęczy Ramzowskiej będąc preludium przed Jesionikami. Ale takie zobrazowanie nie mówi nic zwykłemu Kowalskiemu, który na drodze ku najwyższemu szczytowi Jesioników zapewne zupełnie je zignoruje. W szczególności, że ten podział odnosi się tylko do głównego grzbietu, a całe piękno Rychleb ukryte jest na lewo, w pogórzu Rychlebskim.
Czesi terminem Rychleby określają trójkąt dróg: 44, 60 i 457 które łączą trzy miejscowości: Javornik, Mikulovice i Jesenik. Teren ten – choć niepozorny – jest pełen tajemnic, które ukrywają się nie tylko w licznych jaskiniach krasowych i dawnych szybach stanowiących pozostałości licznych tutaj kopalni złota i rud żelaza.
Natura sprawiła, że teren ten jest mocno pofałdowany, czyli mówiąc wprost idealny do tego aby zmęczyć się na rowerze. Wiedzą o tym doskonale koledzy specjalizujący się w MTB i innych odmianach rowerowania gdzie szeroka opona jest przyjacielem. Rychlebské stezky zyskały to jedne z popularniejszych i chwalonych single-track’ów zarówno w bliższej jak i dalszej okolicy. Ale i miłośnicy gum 23 mm nie będą narzekać.
Konec světa
Zastanawiając się od czego zacząć przygodę z Rychlebami doszedłem do wniosku, że najodpowiedniej będzie zacząć… od początku. Wysiądźmy więc na Dworcu Kolejowym w Kamieńcu Ząbkowickim i ruszajmy za przygodą. Łatwo możemy się tutaj dostać z Wrocławia Głównego. Ruszamy wzdłuż „Jezior Paczkowskich” przekraczając granicę polsko-czeską w Bilym Potoku. W tle będą majaczyć Jesioniki (wiem, że niektórym z Was spolszczanie tej nazwy jest nie w smak), ale nie one powinny przyciągać Waszą szczególną uwagę.
Zjedźmy w prawo spoglądając nad górujący nad Javornikiem piękny pałac na Janským Vrchu. Okalają go resztki obwarowań stojącego tutaj wcześniej zamku. Skręcając w prawo dojedziemy do Travnej i dalej na Przełęcz Lądecką skąd przez Stronie Śląskie wrócimy do Czech i przez Lipove Lazne wrócimy do Javornika zaliczając ciekawą, górską pętlę.
My pojedźmy prosto, dopiero za miasteczkiem odbijając w prawo i kierując się na Raci Udoli. Po kilku chwilach dotrzemy na… Koniec Świata – tak przynajmniej informować będzie nas biała tablica z czarnymi literami. Kilkaset metrów dalej dostrzeżemy odrestaurowaną niedawno Tancirnę. To właśnie ona, nie wspomniany wyżej pałac jest najpiękniejszym zabytkiem jaki można obejrzeć w bliskim pobliżu Javornika. Zbudowana w stylu secesyjnym, była w okresie międzywojennym miejscem spotkań miejscowej ludności, którzy z filiżanką herbaty w ręce mogli słuchać wspaniałej muzyki klasycznej. Po latach doczekała się gruntownej renowacji i znów zachwyca swoim blaskiem.
Tomek Jędrzejewski, czechofil ale przede wszystkim gorący orędownik kręcenia po Jesionikach i Rychlebach zwraca słuszną uwagę, że za Tancirną można jechać dalej.
Z rzeczy ważnych, za Tancirną droga się nie kończy, tylko wiedzie jakieś 5 km dalej idealnym asfaltem, potem skręca w prawo i pod górę (już nieco gorsza nawierzchnia). Robi się pętlę i wraca do wcześniejszej drogi jakieś 2 km nad Tancirną. Jest tez opcja dojechania do Javornika z tej pętelki, ale nie miałem okazji.
Vidnavské okruhy
Wróćmy się do Horni Fort wjeżdżając tylko na chwilę na główną drogę nr 60, by w Uhelnej odbić w kierunku Bernarcic i dalej Vidnavy. Miasteczko z charakterystycznym, brukowanym kocimi łbami rynkiem – będącym miejskim rezerwatem przyrody – i okalającymi kamienicami posiada bardzo burzliwą historię. Za sprawą wojen, pożarów i w końcu podziału Śląska traciło na znaczeniu, dopiero w 2006 roku odzyskując prawa miejskie. Dzisiaj, przynajmniej częściowo lokalne władze próbują przywrócić dawny blask, lub może precyzyjniej – jego namiastkę.
Tuż za centrum odbijamy w prawo, w ulicę Szkolną, która doprowadzi nas do miejscowości Stará Červená Voda leżącej u podnóża południowego zbocza grzbietu prostopadłego do głównego pasma Rychlebskich Hor. Bogaty w liczne kamieniołomy (blisko 200) i niezliczone ilości granitowych formacji skalnych. Gładki asfalt zachęca by udać się wgłąb wsi docierając do Nova Červená Voda. Tuż przed lasem stół pod kołami zmienia się w dziurawą i mocno zniszczoną pod wpływem natury nawierzchnię, która nielicznych śmiałków leśnym traktem doprowadzi do Supikovic.
Tam dotrzemy nieco później po zdecydowanie przyjemniejszym dla naszej rzyci trakcie. Kierujemy się do wsi Černá Voda będącej małą mekką kolarzy górskich pozostawiających w zdecydowanej większości właśnie tutaj swoje pojazdy i zagłębiających się w otchłań lasów podążają ścieżką Dr Wiessnera. Mijamy centrum wsi z charakterystycznym kościołem mając przed sobą krótki i niezbyt wymagający podjazd. Za jego szczytem przywita nas Žulova leżąca u podnóża Špičáku i Kovadliny. Wrócimy tu jeszcze niebawem, by zobaczyć je z innej perspektywy.
Granit i wapień
Póki co udajemy się do Tomikovic, gdzie skręcimy w lewo do osady Dolni Les i dalej do miejscowości Vlčice. Nazwa ta oznacza wilka, będąc pochodną określenia przepływającego tędy potoku. Pierwotna metafora odnosiła się do płynącej nań wody, która była „szybka jak wilk”. Niemcy swoją nazwą Wildschütz zmienili powyższą genezę interpretując ją bardziej jako „dzikiego strzelca”, czyli kłusownika. Wracamy na krajową 60-tkę, ale tylko na chwilę, by w Bergovie pojechać do góry w kierunku Vojtovic. Szosa, którą znów dotrzemy do Žulovej dostarcza miłych dla oka krajobrazów ale i druzgocze ciężkostrawną, zupełnie „nie czeską” nawierzchnią. Ale dla tych widoków warto to przełknąć.
Wracając przez Skorošice zobaczymy górujący nad Žulovą kościół św. Józefa będący jednym z symboli miasteczka. Jego wieża to pozostałość zamku Frýdberk wzniesionego nielegalnie przez rycerza Jana z Wüstehube pod koniec XIII wieku. Został zniszczony dopiero w czasie potopu szwedzkiego, na jego pozostałościach przez kilkadziesiąt lat funkcjonował browar. Po uzyskaniu przez Žulovą praw miejskich na początku XIX wieku został przekazany pod budowę kościoła. Co ciekawe Žulova w dosłownym tłumaczeniu oznacza granit.
Wspinamy się go góry mijając ów świątynię z prawej strony podążając dalej, w kierunku Vapenne. To kolejna osada z bardzo ciekawą historią. Choć dzisiaj zamieszkuje ją ponad 1000 osób niegdyś musiała się mierzyć z problemami demograficznymi. W XIX wieku, gdy okolicę dopadła klęska głodu wielu tutejszych postanowiło emigrować za Wielką Wodę. Znana jest też, a może przede wszystkim z kąpieliska będącego pozostałością wapiennego kamieniołomu.
Tuż za wsią znajdują się jaskinie Na Pomezí będące największymi jaskiniami krasowymi Republiki Czeskiej. Nieco wyżej funkcjonuje kopalnia, czy bardziej precyzyjnie fabryka obróbki wapienia witając nas charakterystycznym białym pyłem i kolejką ciężarówek na kujawsko-pomorskich tablicach rejestracyjnych oczekujących na załadunek. W prawo możemy odbić na ślepy podjazd, który swego czasu był finiszem lokalnego kolarskiego ogóra „Okolo Vapenne”.
Szukając ukojenia u Priessnitz’a
Ale to tylko w weekend, gdy nie ma tłoku, a nawierzchnia z reguły nie jest pokryta białym pyłem. My mijamy przejazd kolejowy i tuż przed charakterystycznym przystankiem skręcamy w lewo do lasu. Wita nas całkiem nowy, idealnie równy asfalt, który zaprowadzi do uzdrowiska Priessnitz. Tam możemy skorzystać z leczniczych kąpieli wodnych podziwiając panoramę Jesioników. Zjeżdżając do centrum Jesenika nie zapomnijmy odwiedzić odrestaurowanego rynku.
W dalszej kolejności kierujemy się drogą nr 44 ku polskiej granicy. W miejscowości Pisecna, tuż przed kościołem odbijamy w lewo na świeżo wyremontowaną drogę nr 455. Tuż za miejscowością miniemy po lewej kolejną jaskinię – Na Špičáku, która jest najstarszym takim obiektem w Europie Środkowej. Korytarze o charakterystycznym sercowatym profilu liczą sobie ok. 350-380 milionów lat! Zjeżdżamy w dół przez Supikovice, by przeciąć drogę 457 i znaleźć się znów w Polsce. Za Kijowem czeka nas jeszcze jeden podjazd na którego szczycie, w pobliżu Nadziejowa nie zapomnijmy się odwrócić, by móc podziwiać panoramę całych Sudetów. Warto także wstąpić do Koperników – miejscowości rodowej Mikołaja Kopernika, a przed Białą Nyską zatrzymajcie się przy dawnym, zabytkowym moście kolejowym z charakterystycznymi nitami.
Zanim wjedziecie do Nysy nie omieszkajcie zrobić rundy po niedawno wyasfaltowanych wałach Jeziora Głębinowskiego (potocznie nazywanego Nyskim). Trasa kończy się przy dworcu PKP skąd dotrzemy z powrotem do Wrocławia, ale również Opola i dalej w inne zakątki Polski.