Strój kolarski to chyba najważniejszy element kolarskiego ekwipunku każdego miłośnika dwóch kółek. Ważniejszy od karbonowej kierownicy i butów z pokrętłami BOA. Dobre ubranie pozwala cieszyć się kolejnymi kilometrami i otaczającymi krajobrazami, nie powodując ani przez chwilę dyskomfortu. Od kilku lat do moich faworytów należy marka Martombike ze Swarzędza.
To w ich ciuchach przemierzałem Europę i wspinałem się na Pico de Veleta, Mont Ventoux, czy rok wcześniej na Passo dello Stelvio. Z produktów Martombike nie korzystam od wczoraj, ale od kilku dobrych lat doceniając przede wszystkim stosunek jakości do ceny. To właśnie ten ostatni czynnik zachęcił mnie kiedyś do zakupu pierwszego zestawu z serii PRO. Korzystając wcześniej tylko i wyłącznie z marketowych marek było to jak pierwsze wejście do trzygwiazdkowego hotelu, mając wcześniejsze doświadczenia tylko ze schroniskami młodzieżowymi, albo prywatnymi kwaterami.
Po wielu latach użytkowania wciąż mam wszystkie stroje sygnowane logiem Martombike i aktywnie z nich korzystam. Mimo, że były eksploatowane intensywnie – bez żadnej taryfy ulgowej – nie widać po nich upływu lat i kolejnych wypadów. Postronne osoby często nie potrafią uwierzyć, że te spodenki, czy tamta koszulka mają już za sobą pięć sezonów jazdy. Gdyby nie zaciągnięte oczka tu i ówdzie, cerowane fragmenty po szlifach, pewnie by w to nie uwierzyli.
W trakcie ostatniego sezonu dołączyły do mnie dwa komplety odzieży od Martombike: model „Pan Tygrys” serii PRO Tour i model „Skull” z serii GIRO. Pierwszy krój był mi już znany wcześniej, chociaż obecnie wykorzystywane materiały wydają się być nieco inne, a sam strój przy używanym rozmiarze M jest nieco bardziej dopasowany. Poza tym nic się nie zmieniło. Przedłużone rękawki bez żadnych zbędnych ściągaczy i mocno oddychający panel na plecach, który pozwala podczas upałów i jazdy w górach zachować odpowiedni komfort termiczny.
Seria GIRO to stosunkowo nowy produkt w ofercie Martombike. Wykorzystuje zaawansowane technologie, jak łączenia szwów za pomocą ultradźwięków, czy wykorzystania nanowłókien o wysokiej gęstości. Ma na celu podniesienie komfortu i zminimalizowanie otarć czy podrażnień. Tyle teorii, a jak się sprawdza w praktyce? Przyznam szczerze, że korzystałem z tego modelu w tym roku najczęściej i najchętniej. Przy pierwszej przymiarce miałem wrażenie, że zarówno spodenki jak i koszulka są na mnie za małe, źle leżą i są jakieś takie „koślawe”…
…dopóki nie usiadłem na siodełko roweru. Strój dopasował się do naturalnej kolarskiej sylwetki, a żaden element nie przeszkadzał w jeździe. Nic nie odstawało, nic się nie podwijało, za co odpowiadają oprócz materiałów także jeszcze dłuższe rękawki niż w modelu Pro Team i szeroka elastyczna taśma. Osobne dwa zdanie muszę napisać o wkładce. W obu kompletach otrzymałem Dolomiti Prime, przeznaczoną do turystycznej, długiej jazdy. I w tym zakresie egzamin zdała celująco. Przez 3000 kilometrów przez całą Europę, w zróżnicowanych warunkach termicznych nie odczuwałem dyskomfortu, ani nie cierpiałem z jej powodu.
Uzupełnieniem całości jest kamizelka, która stała się moim ulubionym elementem garderoby. Nie ma w sobie nic nadzwyczajnego – po prostu robi, to co ma robić, czyli chroni przed wiatrem i umiarkowanym chłodem.
Model GIRO jest moim zdaniem zdecydowanie najlepszym produktem w ofercie Martombike. Niestety, w trakcie intensywnego gradobicia na Mont Ventoux nowoczesna technologia ultradźwięków nie sprostała siłom przyrody. Nie wiem czy w jakikolwiek sposób przyczyniłem się do tego, że spodenki się rozkleiły, ale faktem jest że to się stało. Żywię przy tym nadzieję, że uda się Martombajkom je naprawić, bo zdążyłem już je polubić
Porównanie do trzygwiazdkowego hotelu nie było przypadkowe. Martombike nie oferuje bowiem produktów „premium” i nie ma najlepszych produktów dostępnych na rynku. Ale podobnie jak w przypadku hoteli… Czy większość ludzi stać na pięciogwiazdkowe hotele i przede wszystkim – czy ich potrzebuje?